cookies

 

Serwis internetowy swiatkotow.pl używa plików cookies.

Korzystając ze strony internetowej www.swiatkotow.pl wyrażasz zgodę na używanie plików cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.

Więcej szczegółów w naszej Polityce Cookies.

Rozmiar tekstu: A+ A-

Riko opowiada o kotach niezwykłych

„Riko, sam kocur niezwykły, o sobie, swoim życiu, kotach ze swojej ferajny oraz swoich i obcych ludziach, opowiada w książce „Riko i my. O kotach, ludziach, przyjaźni i zaufaniu”. Opowieści te są i wesołe, i smutne, i twarde, i łagodne – jak to w życiu. Wszystkie zdarzyły się naprawdę, i wiele nauczyły ludzi Rikiego. Aby je poznać, warto kupić książkę, no i zajrzeć na stronę www.facebook.com/rikoimy, gdzie informacji o książce, Rikim, i jego ferajnie jest dużo więcej, niż tutaj.

Jednak na świecie istniało i istnieje bardzo wiele innych kotów niezwykłych. Jedne były niezwykłe w okolicznościach ekstremalnych, a inne w zwykłej codzienności. O tych właśnie kotach, niezwykłych na wiele sposobów, będzie tutaj opowiadał Riko. Czasami Riko opowie też coś o sobie, albo o kotach ze swojej ferajny, a nawet o ludziach. Zachęcamy do lektury.”

27.06.2014 Autor: Ludwik Kozłowski

Riko opowiada o Hucku Finnie - kocurze z dziecięcego szpitala

Huck Finn trafił do domu swojej opiekunki, mieszkającej w Portland w Oregonie pani Carol Markt, kiedy był już dorosłym, doświadczonym przez życie kotem.
Riko opowiada o Hucku Finnie - kocurze z dziecięcego szpitala Riko opowiada o Hucku Finnie...

Przybył nie wiadomo skąd – paskudnego, zimnego i mokrego dnia, jesienią 2008 roku usiadł pod dachem ogrodowego tarasu, i siedział tam, wielki, chudy i ponury, czekając, aż przestanie zacinać lodowaty deszcz. Wyglądał groźnie, choć najwyraźniej był wykończony.

Pani Markt jest nieduża i szczupła, ale mimo zniechęcającego wyglądu kocura postanowiła zaryzykować, i otworzyła tarasowe drzwi. Kocur wstał, wstrząsnął się, żeby choć trochę osuszyć futro, i wkroczył do salonu. Nie okazywał ani zaniepokojenia, ani agresji. Podszedł do kominka, wstrząsnął się znowu, usiadł i spojrzał w oczy właścicielce domu, który wybrał. Wzrok miał kamienny i mroczny – pani Markt wspomina, że nie wyglądało, aby o coś prosił, po prostu był. Ale nie tylko to - „Bałam się go trochę, nigdy nie widziałam tak wielkiego i tak ponurego kota. Ale wyglądało, że ma dość, więc…”

Mimo, że o nic nie prosił, natychmiast dostał jeść. Musiał od dawna nie dojadać, bo pochłonął prawie kilogram wołowiny i zasnął tam, gdzie siedział, w cieple kominka. Zrobił się wieczór, a kot spał, nic nie wskazywało na to, aby zamierzał gdzieś iść. Późno w nocy pani Markt, wciąż lekko zaniepokojona rozmiarami gościa, też poszła spać. Wstała wcześnie, i zeszła do salonu – kot leżał w tym samym miejscu, i w tej samej pozycji. Wbrew pierwszemu wrażeniu nie umarł jednak, zwyczajnie dalej spał.

Spał bez przerwy do następnego poranka, kiedy miauknięciem dał do zrozumienia, że chciałby wyjść. Istotnie, wyszedł do ogrodu, ale długo tam nie zabawił – po załatwieniu spraw nie cierpiących zwłoki, wrócił przed kominek. Znów dostał jeść – tym razem zjadł nieco mniej, ale też bardzo dużo – i znów poszedł spać. Tak trwało tydzień, po którym kot stał się domownikiem takim, jakby – wedle słów pani Markt – „mieszkał tu od zawsze, nawet wcześniej, niż my”. Na imię dostał Huck Finn, może dlatego, że przybył do nowego domu umorusany i wymęczony po długiej podróży.

Kilka tygodni później państwa Markt odwiedzili znajomi, rodzice lekko nadaktywnego trzylatka, który wszędzie czuł się jak u siebie, zwłaszcza tam, gdzie już przedtem bywał, więc pędem wpadł do salonu, przed kominek. „O, kot!” zawołał, i pobiegł w stronę kocura. Zanim ktokolwiek zdążył zareagować, Huck Finn płynnie wstał, oparł chłopczykowi łapy na ramionach, i bęcnął go głową. Wszyscy skamienieli – kocur stojąc na tylnych łapach miał głowę wyżej, niż jego nowy znajomy, i głowa ta nie była wiele mniejsza od głowy dziecka.

Absolutnie nic złego się jednak nie stało – Huck Finn polizał małego człowieczka, swojego nowego kolegę, i po chwili obaj wywracali koziołki po podłodze. Trzylatek szczególnie uważny w tych zabawach nie był, ale potężny, ponury, bury kocur uważał za dwóch – dziecko nie zostało nawet zadrapane.

Ponieważ Huck Finn zachowywał się podobnie wobec wszystkich małych dzieci odwiedzających państwa Markt, i miał na te dzieci magiczny wpływ – rozrabiaków błyskawicznie uspokajał, zamkniętych w sobie równie szybko rozweselał, pani Carol wpadła na pomysł, aby sprawdzić, czy kocur nie mógłby zostać terapeutą, tym bardziej, że sporo o tym czytała.

Okazało się, iż szpital dziecięcy Doernbecher Children Hospital, jeden z najbardziej uznanych w USA, prowadzi rozwinięty program wspomagania leczenia dzieci poprzez kontakt ze zwierzętami. Wprawdzie zwierzętami tymi były tylko psy, ale pomysł z kocurem wszystkim się spodobał. Hucka Finna bardzo dokładnie przebadano, sprawdzono jego charakter – okazało się, że kocur zachowuje niezmienny spokój w każdych warunkach, i do wszystkich dzieci zawsze odnosi się łagodnie, zachęcająco i z sympatią - ustalono, że przed każdą wizyta będzie kąpany w specjalistycznym, suchym szamponie, i tak rozpoczęły się wizyty burego kocura w szpitalu dla dzieci.

 

Huck Finn natychmiast został rozchwytywaną gwiazdą wśród wszystkich małych dzieci, ale najwięcej dobrego zrobił – i wciąż robi, bo stale pełni swoją służbę, teraz już 5 dni w tygodniu – na oddziałach dzieci najciężej chorych, w tym na oddziale onkologicznym. Na tym ostatnim zwłaszcza nie jest łatwo, i każda pomoc liczy się na wagę złota. Wielki buras pomaga od lat, i wedle zgodnej opinii nikt inny nie potrafi nawet w części tak rozbawić albo ukoić, zawsze stosownie do potrzeb, małych pacjentów, jak Huck Finn. Wpływ kocura, dającego dzieciom radość i poczucie bezpieczeństwa, jest bezcenny także z innego powodu – na onkologii rokowania dalece nie zawsze są pomyślne, i każda chwila, w której  mały pacjent cieszy się życiem, jest bezcenna.

Jak mówi Susan Sherwood, szefowa pielęgniarek w Doernbecher Children Hospital, „Huck pracuje z nami już 5 lat, i jest tak, jakby był tu od zawsze. Dzieci go uwielbiają, a my wszyscy jesteśmy przekonani, że Hucka specjalnie ktoś tam z góry zesłał do pani Markt, żeby mógł nam pomagać.”

Na koniec jeszcze dwie uwagi.

Jedna to taka, że ponownie okazuje się, iż w najlepszych instytucjach medycznych Stanów Zjednoczonych nikomu jakoś nie przeszkadzają zwierzęta odwiedzające pacjentów na najtrudniejszych oddziałach, tamtejszy Sanepid niczego nie zabrania ani nie zamyka, całość można rozsądnie zorganizować, i nikt nie twierdzi, że kot czy pies to roznosiciel infekcji, którego od chorych należy trzymać jak najdalej.

Druga zaś jest całkiem osobista – wyglądem, kolorem, rozmiarem, spojrzeniem i charakterem Huck Finn tak bardzo przypomina Rikiego, że aż się trochę dziwnie robi, oglądając zdjęcia…

Komentarze (1)
Ponury Pałkarz 25-07-2014 08:37:06
zgłoś do moderacji Jak zwykle, świat jest niesprawiedliwy. Billy, wspaniały kocur, który wyprowadził z autyzmu jednego małego chłopca, dostał zasłużenie 150 lajków. Huck Finn, nie mniej wspaniały kocur, który pomaga wielu ciężko chorym dzieciom w szpitalu, i pomógł wyzdrowieć niejednemu z nich, a wielu, którym przywrócić zdrowia nie można było, zapewnił niejedną chwilę radości, dostał tych lajków ledwie 20...
Nie pamiętam hasła
Chcesz dołączyć do nas ? Zarejestruj się
 

Innowacyjna gospodarka Europejski Fundusz Rozwoju Regionalnego Projekt współfinansowany ze środków Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego